poniedziałek, 4 grudnia 2017

Jeszcze mamy czas

Mary chodziła jakaś taka nieswoja
Michał wrócił z zakupami
Coś do niej mówił, a ona wszystko puszczała mimo uszu.
Podał jej małe pudełeczko
Uśmiechnęła się
- Zrób test
- Nie
- Dlaczego?
- Na pewno nie dziś

Następnego ranka zrobiła test i nim pojawił się wynik zniosła go na dół, ale Michał akurat szedł na górę. minęli się. Nie zawróciła go. A chciała by razem oczekiwali na wynik.
wyraźna była jedna kreska gdy go kładła na stoliku. Poszła do łazienki i powiedziała do męża by odczytał wynik, bo ona nie widzi, dodała, że wyraźna jest jedna kreska.
Michał wszedł do łazienki gdy myła zęby. Jak słyszała, że wchodzi po schodach pomyślała - A może jednak dwie?
- Są wyraźne dwie kreski - ucałował ją

Taaak... widziała, że się cieszy
Ale sama nie była pewna czy to prawda
Oczekiwali na dziecko. Podjęli decyzję jakiś czas temu. I kiedy nie zaszła w ciążę w pierwszym miesiącu prób popłakała się. Płakać z powody nie zajścia w ciążę? No, ale kto zrozumie kobiety. Potem mijały kolejne miesiące i nic. W pracy awansowała, była pochłonięta pracą i tak od niechcenia wspomniała, że już powinna miesiączkować. Dopiero sześć dni opóźnienia. Michał nie chciał czekać. Kupił test.
- Pewnie mam problemy zdrowotne, albo to menopauza
- Co?
- Przecież niektóre kobiety wcześnie... I pomyślała o mamie, też wcześnie miała menopauzę, ale chorowała na raka i lekarz mówił iż to jest powodem. A może mam raka? - zaczęła się zastanawiać na prawej nerce dwie zmiany na lewej jedna... Może to to?
- Ale co mają nerki do miesiączkowania?
- Nie wiem, może mam problemy zdrowotne, nie czuję abym była w ciąży
- To zrób test, a jak wyjdzie negatywny to pójdziesz do lekarza
Takie rozmowy toczyli. Bała się wiedzieć że jest w ciąży. Przecież z pracy... teraz była pochłonięta pracą. I dopiero teraz rozumiała te wszystkie kobiety, które odkładają moment poczęcia pierwszego dziecka.
Teraz kiedy test wyszedł pozytywny przypomniała sobie jak 11 listopada gdy byli w Ogrodzieńcu ciągle ją mdliło, chciało jej się wymiotować, rano nie potrafiła niczego przełknąć, a tata zawsze jej powtarzał, że choć niewiele, ale zawsze trzeba coś zjeść przed wyjściem z domu. Wpoił jej to w dzieciństwie i było to tak głęboko zakorzenione, że starała się coś przełknąć nim wyjdzie...
Tylko raz lekko zwymiotowała. Ale przy poprzednich ciążach reagowała na zapach pasty do mycia zębów - nie potrafiła znieść jej zapachu, od razu wymiotowała. A teraz nic. Tylko niektóre perfumy jej męża śmierdziały zamiast pachnieć. A tak poza tym to miewała dni kiedy zasypała, dosłownie padała i spała kilka godzin jak nieprzytomna. Tłumaczyła to sobie tym, że ciągle tylko praca i praca, że jest przemęczona.
Zadzwoniła do kilku przychodni, Nie dostała się do ginekologa. Będzie musiała wziąć urlop, tylko by tego dnia ten ginekolog na pewno był w pracy... Bo kolejnego dnia urlopu jej tak szybko nie dadzą, dopiero co zaczął się grudzień.
Wspomniała mężowi o ich rocznicy. Miała nadzieję, że ten dzień będzie wyjątkowy i, że On o to zadba.

Weszła na strony z bucikami

Jakie ładne
On wygadał się, że chciałby syna. Nie powiedział chciałbym syna, ale coś powiedział o synu...
Powiedziała mu, że ona też chciałaby mieć syna.
- Jakie imiona?
- Nie wiem
Kiedyś rozmawiali o imionach dla dzieci, ale teraz... jakby ktoś jej wykasował z głowy te rozmowy. Zupełnie nie pamiętała jakie imiona padały... Ale jeszcze mamy czas...